poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Challenge accepted!

Gorąco.

Jest bardzo cienka, subtelna granica pomiędzy "oh! jaka piękna pogoda!", a "gorąco. umieram". Dla twórców waszego nowego ulubionego bloga, słońce to śmierć. Wysokie temperatury też.
Dzisiaj będziemy jeść głównie wodę.
Wrzuciłbym zdjęcie naszego domowego dysnepsera (kranu w kuchni), ale jestem zbyt leniwy, żeby tam pójść. Nie widzę żadnego powodu dla którego to kuchnia nie miała by przyjść do mnie, albo szklanka przyczołgać się do skraju łóżka.

W każdym razie Nikola wymyślił wczoraj (a może już wcześniej) metodę, jak nadać wodzie z kranu inny smak, niż rdzawo-rurowy. Wystarczy plastikowa butelka i resztka dżemu wiśniowego.

- Myślisz, że to się jeszcze nadaje? wskazał bohater, odkręcając słoik i przytykając mi go do twarzy.

Otóż drodzy czytelnicy, jeśli nie ma białej pleśni (zielonej, brunatnej, pomarańczowej, etc.), odór nie sprawia, że mrużycie oczy i odwracacie się w obrzydzeniu to znaczy, że się NADAJE. Wystarczy dodac trochę wody, mocno wstrząsnąć, lub jak kto woli zamieszać. Następnie całość przelać do plastikowej butelki i uzupełnić po sam korek.
W Ł A L A ! Cudowny, gaszący wszelkie pragnienie napój o smaku wiśni, która spędziła parę nocy w lodówce.

Czas przygotowania - chwila moment
dolegliwości po spożyciu - jeszcze się okaże...

<3

PS. fotorelacja pewnie kiedyś tam w końcu też.



niedziela, 29 kwietnia 2012

Tylko dla prawdziwych facetów. Nie tam jakieś pedalskie przekąseczki.

Oto jest posiłek. Godzina ok. 03:00.
Rozmroziliśmy białą kiełbasę (pozdrawiamy babcię Marysię), pozostałości po Wielkanocy (pozdrawiamy J.C.). Kapusta ma parę dni, ale jest zjadliwa. To kolejna pozostałość. "Powinniśmy jeść więcej witami" BOOM! no to masz bombę witaminową. Ketchup Pudliszki, bo jak to ujął mój drogi współtwórca "Heinz był 40 gr. droższy". Do tej pory nie wiem co miał na myśli.
Frytki tylko w głębokim tłuszczu. Cyk i po sprawie. Czymś trzeba się napchać. Na portalu społecznościowym, zdjęcie zostało opatrzone komentarzami "Gówno" i "nieapetyczne". Z tego miejsca chciałem życzyć naszym kulinarnym purystom, aby stanęli na klocek lego bosą stopą.

Czas przygotowania - 15 minut
Czas konsumpcji - 15 minut
Dolegliwości po jedzeniu - brak

Nie lubie jeść.

Jedzenie to przykra konieczność. Nie dość, że sama czynność jest dosyć obrzydliwa to jeszcze trzeba wkładać energię w przygotowanie posiłku. Kultura popularna zmierza do estetyzacji wszystkiego. Nie dość, że trzeba ślęczeć w kuchni nad krojeniem i siekaniem to musi to później wyglądać przepięknie, "smakowicie". Szczytem masturbacji nad jedzeniem są kulinarne blogi. Zawłaszczają zarówno sferę wizualną, jak i semantyczną.
Twoja pomidorowa, musi być uwieczniona instagramem, z resztą to już nie jest pomidorowa, ale krem z organicznych pomidorów ze śmietanowym kleksem. Tak przeczytałem na blogu. Śmietanowy kleks. Jak byłem w podstawówce to kleksa można było puścić, razem z bąkiem (albo raczej bąka z kleksem).

Skoro dyskurs jedzenia (również wirtualnego) jest opanowany przez estetów to my stoimy w opozycji. Nasze jedzenie jest brzydkie, jak nasze życie.
My sami jesteśmy brzydcy.
Mamy puste lodówki i pełne zlewozmywaki.
Gotujemy, bo musimy i jemy, marząc o tabletkach, zawierającej wszystkie składniki odżywcze. Celebrujemy praktyczną brzydotę, bo nie trzeba patrzeć na to co się je.
Poproszę o zawiązanie mi oczu, jak przed plutonem egzekucyjnym.

Panie i Panowie, zapraszamy do naszego świata.