niedziela, 27 maja 2012

Resztki

Każda potrawa składa się z dwóch części. Z dania głównego oraz z resztek. Naturą resztek jest (oprócz tego, że pleśnieją) iż przyciągają się wzajemnie tworząc zupełnie nowe życie (często w dosłownym znaczeniu).

Oto przykład jak mój dzielny współlokator wcielił się w kulinarnego McGyvera i stworzył takie oto dzieło. Kiedy mnie zawołał do kuchni, myślałem, że może to będzie przepis na jadalne gwoździe, albo te panierowane obierki od ziemniaków, które chodzą nam ostatnio po głowie. Tyle, że do obierków trzeba mieć ziemniaki, a ziemniaki trzeba kupić. I obrać. Jak sama nazwa wskazuje, to nie wchodziło w grę.

Na "talerzu" mamy oto ryż po wietnamskiej potrawie, przy której przygotowaniu nie ucierpiał żaden pies/kot/szczur, dwa sosy (w jednym nawet resztki warzyw), które zbalansował jajkami na miękko. Finezyjna gra smaków i zapachów. Daleki wschód spotyka twarde realia polskiej wsi.

Czas przygotowania - 4 minuty i 30 sekund w gotującej się wodzie

Dolegliwości po spożyciu - mówił, że spoko, ale on tak zawsze mówi, więc w sumie to nie wiem.



PS.
Niki: Oczywiście nie nazwałbym tego potrawą gdybym jej nie przyprawił sosem tabasco. W dwóch słowach, bomba proteinowa i ten smak...

niedziela, 13 maja 2012

Mielony z Harlemu

Nie pisaliśmy nic ostatnio, żeby sprawiać wrażenie, że jemy rzeczy, które wyglądają i smakują jak jedzenie. Nic badziej mylnego. Daliście się nabrać, a my śmiejemy się do rozpuku. Serio.

Mój czarnoskóry kolega afroamerykanin powiedział, że odżywiamy się jak czarni ludzie. Nie tak jak na jego kontynencie matce, ale w Zjednoczonych Stanach. Czyli że obleśnie (poczęstowałem go flakami ze słoika, więc się nie dziwie). Tyle, że czarnoskórzy afroamerykanie dodają do wszystiego 'hot sauce'. Przyjęliśmy wyzwanie. Tabasko to najbardziej 'hot' rzecz jaka była w lodówce. Jeśli coś nie ma smaku, lub co gorsza  smakuje jak zapleśniałe/przygnite/nie-koniecznie-martwe, to niech chociaż wypali Ci błonę śluzową w ustach. Jak mawiają starzy indianie 'piecze jak wchodzi i piecze jak wychodzi'.
Tak oto powstała wariacja na temat klasyka, czyli kanapka z kotletem w wersji ghetto.

Czas przygotowania - tyle co położenie kromki ukrojonego fabrycznie pieczywa i przekrojenie na pół mielonego
Dolegliwości - Nie trzeba być indianinem, żeby się przekonać.

Enjoy.

piątek, 4 maja 2012

mgr Pepper

'Nie zawsze możesz dostać to czego chcesz" śpiewał klasyk. Na przykład jadalnej pleśni z lodówki, albo samozmywających się naczyń. Twórcy JBM prawie nigdy nie mają tego czego akurat chcą (głównie dlatego, że to oznaczałoby wysiłek, albo pójście do sklepu), więc z domowych składników i resztek robią coś podobnego. Chociaż zazwyczaj to w ogóle nie jest podobne. Nawet trochę.

Lubimy napoje, bo nie trzeba ich gryźć, a wypełniają żołądek. Dr Pepper to napój, który dodatkowo ma w sobie imbir - co brzmi troche jak nazwa warzywa - dzięki czemu mamy najlepsze z dwóch światów. Napojedzenie.
 




Oto nasza wersja dr Peppera, nazwaliśmy ją mgr Pepper. Dlatego, że jest obrzydliwa i smakuje zupełnie inaczej.







Receptura jest banalnie prosta. Zdjęcia wyczerpują wszelkie wątpliwości (chyba, że jesteś debilem).








Czas przyrządzania - mrugnięcie motyla
Dolegliwości po spożyciu - to ewentualnie na innego bloga ...

PS. Kiedy mój szanowny współtwórca czytał posta pierwszy raz to spytał
- A co to jest Dżej Bi Em?
Teraz już wiesz.

środa, 2 maja 2012

Gorąco (wciąż).




Pogoda sprzyja. Albo nie sprzyja. Z resztą sami wiecie, czy wam to odpowiada. My topimy sie jak lody, albo nawet szybciej. I proszę to interpretować dosłownie, skóra oddzielana od kości itd. W takie dni naszym ulubionym posiłkiem są papieroski, które doskonale zaspokajają głód i zostawiają przyjemne uczucie sytości w żołądku.
Użycie sformułowania "topić się jak lody", było celowe. Dzięki niemu mogę przejść płynnie (HA! znowu słowo klucz!) od interesującego i błyskotliwego wstępu, do zasadniczej części posta. Jak prawdziwi bloggerzy, mistrzowie pióra, narratorzy wirtualnego świata. Jestem wstępnie tak zajarany, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to i my pójdziemy o krok dalej i założymy bloga - ubieram się, bo muszę. Pisanie o modzie jest jeszcze bardziej ą i ę od pisania o jedzeniu.

P R A K T Y C Z N O Ś Ć.

Nie tylko samą zawartością opakowania człowiek żyje. Opakowanie niekiedy przedstawia dużo większą wartość (znowu zabieg stylistyczny - moda - ubranie - opakowanie? ale klasa ...).
Łącząc wszystkie elementy łamigłówki lody - opakowanie - modę i papierosy... Panie i panowie oto przedstawiam wam:



L O D O K I E P I A R K E !

Odpowiedź na wszystkie troski gorącego dnia (lub nocy). Lodokiepiarka została wymyślona, ponieważ resztki po szlugach walaly sie po kuchni i oddawały dosyć nieprzyjemną woń. Dzięki niej możesz nie dość, że szczelnie zamknąć je w eleganckim pojemniku to jeszcze kontrolować ilość wypalonych papierosów i stworzyć przejemną dla oka instalacje w kuchni. Geniusz leży w prostocie.

Czas przygotowania - pfffff
Problemy gastryczne - phi...

PS. zapomniałem dodać, ze to pudełko po lodach zanim zostało kiepiarką, było także pudełkiem po zamrożonym świątecznym bigosie. Świątecznym.


poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Challenge accepted!

Gorąco.

Jest bardzo cienka, subtelna granica pomiędzy "oh! jaka piękna pogoda!", a "gorąco. umieram". Dla twórców waszego nowego ulubionego bloga, słońce to śmierć. Wysokie temperatury też.
Dzisiaj będziemy jeść głównie wodę.
Wrzuciłbym zdjęcie naszego domowego dysnepsera (kranu w kuchni), ale jestem zbyt leniwy, żeby tam pójść. Nie widzę żadnego powodu dla którego to kuchnia nie miała by przyjść do mnie, albo szklanka przyczołgać się do skraju łóżka.

W każdym razie Nikola wymyślił wczoraj (a może już wcześniej) metodę, jak nadać wodzie z kranu inny smak, niż rdzawo-rurowy. Wystarczy plastikowa butelka i resztka dżemu wiśniowego.

- Myślisz, że to się jeszcze nadaje? wskazał bohater, odkręcając słoik i przytykając mi go do twarzy.

Otóż drodzy czytelnicy, jeśli nie ma białej pleśni (zielonej, brunatnej, pomarańczowej, etc.), odór nie sprawia, że mrużycie oczy i odwracacie się w obrzydzeniu to znaczy, że się NADAJE. Wystarczy dodac trochę wody, mocno wstrząsnąć, lub jak kto woli zamieszać. Następnie całość przelać do plastikowej butelki i uzupełnić po sam korek.
W Ł A L A ! Cudowny, gaszący wszelkie pragnienie napój o smaku wiśni, która spędziła parę nocy w lodówce.

Czas przygotowania - chwila moment
dolegliwości po spożyciu - jeszcze się okaże...

<3

PS. fotorelacja pewnie kiedyś tam w końcu też.



niedziela, 29 kwietnia 2012

Tylko dla prawdziwych facetów. Nie tam jakieś pedalskie przekąseczki.

Oto jest posiłek. Godzina ok. 03:00.
Rozmroziliśmy białą kiełbasę (pozdrawiamy babcię Marysię), pozostałości po Wielkanocy (pozdrawiamy J.C.). Kapusta ma parę dni, ale jest zjadliwa. To kolejna pozostałość. "Powinniśmy jeść więcej witami" BOOM! no to masz bombę witaminową. Ketchup Pudliszki, bo jak to ujął mój drogi współtwórca "Heinz był 40 gr. droższy". Do tej pory nie wiem co miał na myśli.
Frytki tylko w głębokim tłuszczu. Cyk i po sprawie. Czymś trzeba się napchać. Na portalu społecznościowym, zdjęcie zostało opatrzone komentarzami "Gówno" i "nieapetyczne". Z tego miejsca chciałem życzyć naszym kulinarnym purystom, aby stanęli na klocek lego bosą stopą.

Czas przygotowania - 15 minut
Czas konsumpcji - 15 minut
Dolegliwości po jedzeniu - brak

Nie lubie jeść.

Jedzenie to przykra konieczność. Nie dość, że sama czynność jest dosyć obrzydliwa to jeszcze trzeba wkładać energię w przygotowanie posiłku. Kultura popularna zmierza do estetyzacji wszystkiego. Nie dość, że trzeba ślęczeć w kuchni nad krojeniem i siekaniem to musi to później wyglądać przepięknie, "smakowicie". Szczytem masturbacji nad jedzeniem są kulinarne blogi. Zawłaszczają zarówno sferę wizualną, jak i semantyczną.
Twoja pomidorowa, musi być uwieczniona instagramem, z resztą to już nie jest pomidorowa, ale krem z organicznych pomidorów ze śmietanowym kleksem. Tak przeczytałem na blogu. Śmietanowy kleks. Jak byłem w podstawówce to kleksa można było puścić, razem z bąkiem (albo raczej bąka z kleksem).

Skoro dyskurs jedzenia (również wirtualnego) jest opanowany przez estetów to my stoimy w opozycji. Nasze jedzenie jest brzydkie, jak nasze życie.
My sami jesteśmy brzydcy.
Mamy puste lodówki i pełne zlewozmywaki.
Gotujemy, bo musimy i jemy, marząc o tabletkach, zawierającej wszystkie składniki odżywcze. Celebrujemy praktyczną brzydotę, bo nie trzeba patrzeć na to co się je.
Poproszę o zawiązanie mi oczu, jak przed plutonem egzekucyjnym.

Panie i Panowie, zapraszamy do naszego świata.